Znaleźć pokój w sercu – to zamknąć oczy i udać się w głąb siebie. Tam, gdzie czujemy się bezpieczni, kochani, potrzebni i gdzie gromadzimy tych, którzy nadają naszemu życiu smak i sens. Zazwyczaj zza ścian tego pokoju słychać, jak gwar codzienności miesza się z odgłosami poszczególnych szyderstw, jęków, lamentacji, odrzucenia i samotności. Rzadko kiedy chcemy więc z niego wyjść. Ale żeby ten hałas ucichł zupełnie, trzeba pójść na cmentarz. Każdy z nas nosi w sobie cmentarz. Cmentarz utraconych nadziei, rozczarowań, zdradzonych uczuć i niepowetowanych strat. To tam, w wielkiej ciszy i w wielkiej tajemnicy dzieje się z mar powstawanie. Nie wiemy jak, nie wiemy kiedy, ale wiemy, że na pewno. Bo Bóg JEST. I jest jak oddech. Zawsze blisko*.
Każdy z nas nosi w sobie oddech wieczności. Czasami trzeba święta, czasami drogi krzyżowej, a czasami po prostu ciszy, by to dostrzec. Ale przede wszystkim trzeba decyzji i wysiłku. Świadomej decyzji, że chcemy tę przestrzeń w sobie znaleźć i wytrwałego wysiłku, by ją w sobie odkrywać. I tam, gdzie staniemy bezsilni, umęczeni i odarci z pośpiechu, złudzeń i rozbuchanych wyobrażeń, tam zawsze spotkamy Boga. Boga, który nieustannie obiecuje: “Z rajskiego prochu powstałeś i do raju powrócisz. Jestem. Czekam. Kocham. Właśnie Ciebie”.
*Wszystkich wątpiących zachęcamy, by przekonać się o tym osobiście na Pogłębiarce.