Są takie momenty w życiu człowieka, że zewsząd otacza go mrok. Że się boi. Że w wydarzeniach, które go dotykają, nie dostrzega żadnego sensu, żadnej łaski, żadnych śladów Bożej obecności. Jest czas strachu, zwątpienia i poczucia bezsilności. Żalu i pretensji. Gniewu i pytań. Lęku, co przyniesie przyszłość.
Rok temu wykryto najzłośliwszego glejaka u Adama. Diagnoza, która brzmi jak wyrok sprawia, że nagle spojrzenia większości ludzi wypełnia szczera troska i współczucie. I przeświadczenie: „Jakie to smutne, że już nic nie da się zrobić. Przykro mi”.
Czasem po ludzku rzeczywiście nic się nie da zrobić. Tyle, że my nie jesteśmy z tego świata. Tam, gdzie boli, gdzie jest czarno, zimno i przeraźliwie pusto, gdzie bezsilność miesza się ze zwątpieniem – właśnie tam można usłyszeć: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». (2 Kor 12, 9a).
Nie bój się.
On JEST.